Historia.. jakich niewiele! Czy mamy do czynienia z darem, a może „cudem” odrodzenia?
ZAKOCHAĆ SIĘ W ŻYCIU
HISTORIA.. JAKICH NIEWIELE! Niewielu bowiem się podnosi, a co dopiero rozwija skrzydła i zakochuje się w życiu. Czy mamy do czynienia z darem, a może „cudem” odrodzenia?
Rozdział 1 – Trauma
Od urodzenia choruję na Mukowiscydozę – chorobę genetyczną, która każdego dnia odbiera mi oddech niczym rybie wyjętej z wody. Przez wiele lat radziłem sobie z nią raz lepiej, raz gorzej ale się nie podawałem i jakoś żyłem od zaostrzenia do zaostrzenia. Aż do dnia, w którym zabrało mnie z domu pogotowie i podłączony do tlenu wylądowałem w szpitalnej izolatce. Bylem przekonany, że to już koniec, trauma umierania odcisnęła piętno na mojej psychice – stany lękowe odebrały mi wiarę w przyszłość, a chroniczna bezsenność osłabiała mój organizm. Lekarze cudem mnie odratowali, ale nie widziałem dla siebie przyszłości…
Rozdział 2 – Damian do kwadratu
Kilka miesięcy po tamtych wydarzeniach zakwalifikowałem się do programu PTWM. W moim życiu pojawiło się dwóch Damianów: Coach – Damian Michalik oraz Fizjoterapeuta – Damian Sopata. Nie miałem już nic do stracenia, zawierzyłem Losowi, że
pojawili się w moim życiu, po to by coś się zmieniło.
Wtedy jeszcze nie bardzo w to wierzyłem, ale dałem sobie i im szansę w myśl przysłowia, że jeśli chcesz wygrać na loterii najpierw kup los. No i zaczęło się… Ta dwójka „wbiła mi się na kwadrat” i sprawiła, że zaczęły powoli rosnąć mi skrzydła!
Te spotkania były zaczątkiem odczarowywania mnie z traumy.
Rozdział 3 – Czarodziejska różdżka
Ciągłe przywoływanie traumy nie pozwala iść dalej. Tkwi sie w swojej głowie niczym w szpitalnej izolatce, nie widząc drogi wyjścia. Damian nie miał żadnej czarodziejskiej różdżki, by mnie odczarować, bo okazało się, że miałem ją…ja! Tak, to ja mam w sobie zdolności i możliwości do zmiany, do kreacji własnego świata emocji. Czarodziejska różdżka to po prostu inspiracja z przeszłości, z chwil, w których dawałem rade, w których odnosiłem sukcesy – czy to studiując, pracując czy tworząc więzi z bliskimi mi ludźmi. W ten sposób odblokowałem dostęp do siebie, do swojej wewnętrznej mocy, do swojego potencjału. Skoro wtedy sobie radziłem, poradzę sobie i w przyszłości, bo mam w sobie możliwości, które zwalczą ewentualne trudności. I teraz wiem jak mam spełniać swoje marzenia.
Rozdział 4 – Być SMART
Żeby coś sie zdarzyło, żeby zdarzyć sie mogło, trzeba marzyć – jak pisał w wierszu Jonasz Kofta. Cel tych marzeń powinien być jednak jasno określony w czasie, sprecyzowany, musi być mierzalny, atrakcyjny dla mnie i realistyczny do osiągnięcia. Dyscyplina i strategia działania to podstawa sukcesu! Już nie skupiam sie na swoich lękach z przeszłości, tylko staram sie je zrozumieć i obłaskawić, czasem przekupić lub odwrócić ich uwagę. Nigdy ignorować czy usuwać, bo one są częścią mnie i zasługują na uwagę i szacunek, ale teraz to ja decyduję jaką przyznać im moc oddziaływania. Idealnie sprawdza się tu zasada win to win – każdy jest wygranym i na tym polega bycie Smart!
Rozdział 5 – Zakochany w życiu
Któregoś razu Damian zauważył w moich oczach błysk. Powiedziałem mu że się zakochałem, zakochałem w ŻYCIU! Damian towarzyszył mi w tym procesie, ale zawsze stał z boku i życzliwie naprowadzał mnie, niczym nawigator, na ścieżkę rozwoju. Zawsze to były moje pomysły, odkrycia i rozwiązania. Nigdy niczego mi nie narzucał, wszystko odnajdywałem w sobie. I za to towarzystwo jestem mu szalenie wdzięczny, bo dochodzę w miejsca, w których już dawno nie bylem, lub które odkrywam dla siebie na nowo. To daje mi siłę do kruszenia swych mentalnych barier i patrzenia na świat znów z dziecięcą radością, ufnością i miłością!
Z kolei dzięki ćwiczeniom z najlepszym fizjoterapeutą pod słońcem zwiększył się zakres moich możliwości, mam siłę, by w końcu wyjść z domu, spotkać się z przyjaciółmi, pojechać na wycieczkę i wiem, że dam radę wrócić o własnych siłach, że organizm nie odmówi mi posłuszeństwa. To otwiera niesamowite perspektywy, wcześniej dla mnie nieosiągalne, i pozwala odbudowywać poczucie własnej wartości. Dziękuję z całego serca PTWM, że przysłaliście do mnie tak wyjątkowych Damianów, którzy pomogli urosnąć moim ukrytym skrzydłom!
Epilog
Po dwóch latach mogę śmiało powiedzieć, że izolatka jest pusta, moich myśli w niej już nie ma. Na tamto traumatyczne wydarzenie patrzę już zupełnie inaczej – stało się darem, lekcją, która została odrobiona i przepracowana. Zrozumiałem, że to nie okoliczności wywołują moje nieszczęście, lecz moja reakcja na nie, a na to mam wpływ ukierunkowując odpowiednio swoje myśli. Tak więc problemy z bezsennością ustąpiły – dziś zasypiam w ciągu kilku chwil. Stany lękowe przestały mnie nękać i paraliżować. Moja kondycja fizyczna, dzięki pracy z fizjoterapeutą, uległa niebywałej poprawie – dzień w którym podciągnąłem się, po raz pierwszy w życiu, na drążku zapamiętam na całe życie!! W końcu miałem siłę, by „zdobyć” Stadion Narodowy i być pierwszy raz w życiu na meczu naszej reprezentacji. Mogłem pojechać na wakacje do Ciechocinka, odwiedzać przyjaciół i w końcu cieszyć się życiem. Dziś wiem, że wszystko co teraz dla siebie robię, robię dla swojego jutra, dla swojej przyszłości, że codzienna żmudna, wielogodzinna rehabilitacja jest potrzebna i niezbędna bym mógł snuć plany na przyszłość. Bo jak mawiał Sokrates: tajemnicą zmiany jest skupienie całej energii nie na walce ze starym, ale na tworzenie nowego.
Mariusz Chojnacki
komentarz
Czy Mariusz powstał niczym „Feniks z popiołów” czy też stał się cud, cud odrodzenia?
W historii Mariusza dużo jest odniesień do jego postawy i przekonań.
Uwierzył w siebie, wykorzystał potęgę swojego umysłu i potencjału, który w nim drzemał i tego, że to on dokonuje tych niezwykłych rzeczy. Nikt inny, tylko on!
Symboliczna różdżka, sama nie zadziałała, ale za pomocą myśli, gestów i działań samego zainteresowanego, już tak!
Jeśli mamy do czynienia z cudem odrodzenia, to będąc świadkiem owego, muszę stwierdzić, iż tego „cudu” Mariusz dokonał sam. Uczynił to dla siebie i najbliższych. Dał im dar bycia nadal z nimi i to w świetnej kondycji fizycznej i psychicznej.
Zaszczyt, to zbyt małe określenie, dla mnie to również dar, dar uczestnictwa w pięknym powrocie do życia i zdrowia Mariusza Chojnackiego.
Damian Michalik